Cześć wszystkim !
Chciałam Was przeprosić, że ostatnio nie pojawiały się posty na blogu, ale nie było mnie w domu i nie miałam za bardzo dostępu do sieci. Ale dzisiaj wyjątkowo mam na chwilę, więc postanowiłam napisać coś dla Was.
Ten post jest dla mnie bardzo trudny, bo jest wydarzyło się coś czym chciałabym się z wami podzielić.
Kiedyś jak byłam mała, miałam taki swój ulubiony płaszczyk, który zawsze nosiłam z moim kapelusikiem.
Był on czerwony i miał czarne, błyszczące okrągłe guziczki, a do tego zakładałam zawsze taki granatowy, może był on nawet czarny, kapelusik. '
A do tego płaszczyk miał futrzany kołnierzyk i mankiety.
Zawsze jak go zakładałam: czułam się jak taka księżniczka z jakiegoś dalekiego ziemnego kraju, takie jak Zatoka Glacier w USA , Rosja bądź Finlandia.
Kochałam ten komplecik i nosiłam go cały czas, nawet kiedy na noszenie go było za ciepło.
Ale z biegiem czasu pogoda się zmieniła i zaczęło robić się już gorąco, lecz ja wciąż nie miałam zamiaru schować ich do szafy. Nawet podczas lata miałam go pod ręką i lubiłam patrzeć na niego każdego dnia.
Jednak następnej zimy płaszczyk zaczął być na mnie trochę przyciasny, jednak nie przejmowałam się tym w ogóle, bo nie wyobrażałam sobie nawet tego, że miałabym się go kiedykolwiek pozbyć.
Ale rok później okazało się, ze on jest już naprawdę za mały i nie mogłam się już nawet dopiąć i przyszedł czas, aby się z nim rozstać.
Kiedy rodzice zaproponowali mi, że kupią mi nowy płaszczyk, to byłam tym załamana, a nawet oburzona. Ale z czasem pogodziłam się z tym faktem i nawet polubiłam ten nowy. Nie był on taki sam, bo nie miał tych ładnych guziczków i miał taki szmaragdowy kolor. I wtedy miałam wrażenie, że mój stary płaszczyk wydawał się jakiś taki dziwaczny, jak nie mój. Więc pozwoliłam mamie oddać go komuś.
Teraz, kiedy spędzam czas z jedną z moich przyjaciółek, mam takie wrażenie, że przestałyśmy do siebie pasować i nie dogadujemy się tak jak kiedyś.
Wszystko co mówi, wydaje mi się takie puste i przykre. Wszystko co robi, wydaje się być takie samolubne, a nawet można powiedzieć, że dziecinne.
Czuję się przy niej nieswojo. Nawet zaczęłam myśleć, że to może ze mną jest coś nie tak.
Ale potem przyszło mi do głowy, że to może nie jest moja wina, tylko może przyjaźnie są tak jak ubrania. Kiedy stają się być niewygodne, to nie musi już znaczyć, ze zrobiliśmy coś źle i jest coś z nami nie tak. Być może po prostu z nich wyrośliśmy.
Więc postanowiłam, że nie będę trzymać się tak mocno tej przyjaźni, która mnie tak rani. Pozwolę jej, aby się rozwiała i pozwolę sobie znaleźć takie osoby, z którymi będę czuła się swobodnie, mogła powiedzieć im wszystko i po prostu zaufać.
A wy macie takich przyjaciół z których już wyrośliście lub z którymi nie utrzymujecie kontaktu?
Napiszcie co myślicie o takim typie postów.
Gleamdreams jest aktualnie offline 😊